Skoczył, w las.
Nogi wziął w pas.
Starzec, z brodą długą.
Z przeżytego czasu wykutą.
Na twarzy zmęczonej.
Biegiem lat ranionej.
Dał susa i zbiegł.
Ze szlaku zszedł.
Szedł swym szlakiem długo.
Ruszył nim gdy był jeszcze młody.
Dokonał wyboru i schował go w pudło.
Spisał na kacie i wbił sobie do głowy.
Pudło z kartą wyboru, ukryte od lat.
Pokryte czasem, znalazł i otworzył. Od tak.
Odtwarzał nuty melodii, wyboru.
Przez tyle lat nucił jej takt.
Ten grany koncert, był sprawą honoru.
Aż, zatarł się dawny rytm. I poczuł, to znak.
Graniem melodii wyboru strudzony,
Otworzył. Przeczytał. I był wzburzony.
Skoczył, w las.
Nogi wziął w pas.
Starzec, z brodą długą.
Z przeżytego czasu wykutą.
Na twarzy zmęczonej.
Biegiem lat ranionej.
Dał susa i zbiegł.
Ze szlaku zszedł.
„Wiele lat temu przestałem marzyć.
Będę się za to w piekle smażyć!”
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz